Przejdź do głównej zawartości

Bari - akurat na 1 dzień


Cześć! 
Zauważyłam, że wbrew pozorom, ktoś miał ochotę zajrzeć na pierwszy post, więc lecimy za ciosem. A nóż, może drugi wpis też zostanie pozytywnie odebrany. 

Świeży temat - Miasto Bari (Proszę nie mylić z Bali). 
Bari, stolica regionu, jak i stolica prowincji, jest ważnym ośrodkiem przemysłowo-handlowym, siedzibą uniwersytetu i politechniki. To nietypowe duże, nadmorskie, portowe miasto, jedno z największych nad Adriatykiem i drugie na południe od Neapolu. Wielu Polakom Bari nie kojarzy się najlepiej, gdyż właśnie w tym mieście otruto Bonę z rodu Sforzów, wdowę po Zygmuncie Starym (Pan od historii w liceum byłby dumny!).
Widok na Liceo Ginnasio "Flacco" - jedną ze szkół w Bari. Natchnęliśmy się na nią przypadkiem. Od razu przykuły nasz wzrok graffiti oraz kraty w oknach. Dobrze pilnują uczniów.

Zacznijmy od początku: DOJAZD
Oczywiście możemy przyjechać autem z Polski, ale po co się męczyć? Przylatujemy Wizzair'em na lotnisko im. Karola Wojtyły (już na wstępie robi się miło i patriotycznie), które jest oddalone około 12 km od centrum miasta. Przy lotnisku znajduje się stacja kolejowa. Pociągi kursują średnio co 20 min (w weekendy trochę rzadziej).
Trasa pociągów. Wsiadamy na stacji Aeroporto i śmigamy już w stronę centrum. Nasz nocleg znajdował się przy stacji Brigata Bari, jednak okazało się, że jest tak po prostu nie czynny i musimy wysiąść wcześniej. Cena biletu: 5 EURO.



Jeśli chcecie znaleźć stacje Quintino Sella, to musicie się chwilkę na główkować. Często miejscowi mieli problem, aby pomóc nam znaleźć tę stację i odsyłali nas na dworzec centralny. Poniżej wrzucam zdjęcia jak wygląda stacja Quintino Sella (znajduje się tuż koło tunelu w centrum miasta).


Pociągi pociągami, ale jeśli chcemy naprawdę nasycić się regionem i okolicami, polecam wypożyczyć auto. Co wbrew pozorom nie brzmi tak łatwo - szczególnie we Włoszech. Jednak o tym opowiem dokładniej w kolejnym blogu, gdzie przedstawię jak, co i gdzie zwiedzić wokół Bari, gdy już mamy autko. A warto! Naprawdę!

Czas na zwiedzanie! 
Bari - Miasto, które łatwo zaliczyć w dzień.
Mistrz Paint'a ale działa na wyobraźnię


Jeśli chcemy poczuć klimat miejsca warto zacząć spacer od "nowszej" części miasta, która ciągnie się od torów kolejowych do Starego Miasta i portu. Centrum, nowe miasto, kojarzy nam się z nowymi budynkami, odrestaurowanymi kamienicami, eleganckimi butikami. Tutaj? Nic bardziej mylnego. Wąskie uliczki, małe sklepiki i bloki, blokowiska, równo stojące wzdłuż ulic. Mnóstwo plomb architektonicznych - nowych, odnowionych i starych budynków. Wiszące pranie prawie z każdego balkonu. Samochody "na żyletki" poustawiane na ulicach. (Wieczorem krążyliśmy około godziny w poszukiwaniu sensownego miejsca). 

  


Borgo Murattiamo

Gdy już przebrniemy przez wąskie uliczki nowego miasta docieramy do ulicy - Corso Vittorio Emanuele. Jedna z bardziej reprezentatywnych ulic miasta, która oddziela stare miasto od pozostałej części. Przy niej znajdziemy sporo knajpek, w których możemy coś zjeść lub napić się. W ciągu dnia nie ma co szukać tutaj szczęścia. Siesta! Życie zaczyna się dopiero po 20:00.

Corso Vittorio Emanuele

Na końcu deptaku możemy zajść najpierw do portu - Molo San Nicola, gdzie w ciągu dnia rybacy rozstawiają swoje stoliczki z parasolami i oferują świeże ryby lub owoce morza. Zapach jest niezwykle intensywny.
 
Tuż obok portu znajduje się Teatr Puccini. 

Gdy już nasycimy się portem, udajemy się w stronę Starego Miasta. Spacer zaczynamy od Piazza Mercantile. Warto zobaczyć ten plac w dzień i w nocy. Za dnia pustynia, a wieczorami miejsce spotkań i integracji włochów. To tutaj mieszkańcy siadają na murkach, puszczają dzieciaki, aby pobiegały lub pograły z rówieśnikami, a sami otwierają piwo i wcinają pizzę. Wśród tłumów można dostrzec i zakochane pary, rodziny z dziećmi oraz staruszków, którzy spotkali się, aby obgadać wszystko i wszystkich dokoła. Czuć klimat miejsca. Turystów jak na lekarstwo. Byliśmy na początku czerwca i w zasadzie, ani widu ani słychu obcokrajowców. 

Plac Mercantile za dnia
Plac Mercantile nocą

Przy placu polecam knajpkę - Pizzeria Diana Rosticceria. Fajne i dobre domowe kanapki, pizza, tortilla itp na szybko, ale do syta! Cena: od 1,5 - 4 euro. Zachęcam wybrać kanapkę z Mozzarellą - prawdziwą, południową Mozzarellą. Konsystencja sera jest miękka, delikatna i gumowa, a sam ser przechowywany jest w zalewie solankowej z serwatki. Wrażenia? Niebo w gębie!


Kolejnym miejscem, gdzie warto wskoczyć jest Panificio Santa Rito (Adres: Strada Bianchi Dottula 8, 70122, Bari, Italy). Miejsce odkryte przypadkiem, ale jakie! Recenzje na Tripadvisor mega pozytywne (https://www.tripadvisor.com/Restaurant_Review-g187874-d6681488-Reviews-Panificio_Santa_Rita-Bari_Province_of_Bari_Puglia.html). 
Tutaj zjecie najlepszą Foccacie ever! Wypiekana na bieżąco przez co jest ciepła i świeża. W lokalu? Zawsze tłumy włochów. Pozytywnie zaskoczył nas smak - lekko słonawy. Poniżej zdjęcie jak wygląda Foccacia.

 

Nie będę wspominać już o lodach. Te chyba smakują nam wszędzie cudownie. Włoskie lody to włoskie lody. Nie trudno się im oczarować. 

Lody o smaku chleba. Można? Wszystko można!

Gdy już napełnimy się po brzegi, koniecznie trzeba udać się na spacer wąskimi i urokliwymi uliczkami miasta. Stylem bardzo przypomina starsze, zabytkowe miejscowości nad Morzem Śródziemnym czy urokliwe uliczki w Dubrowniku. 



Po drodze należy podejść pod Castello Normanno-Svevo di Bari. Ta imponująca twierdza jest symbolem miasta, pochodzi najprawdopodobniej z 1132 roku. W 1156 roku budowla została doszczętnie zniszczona, odbudowy jej podjął się cesarz Fryderyk II w 1233 roku. Przez kolejne lata w zamku rezydowali przedstawiciele dynastii andegaweńskiej, a później Sforzowie. W późniejszym okresie budynek służył jako więzienie. Ten malowniczo położony  renesansowy zamek, otoczony fosami jest jedną z głównych atrakcji miasta. 
Castello Normanno-Svevo di Bari za dnia
Castello Normanno-Svevo di Bari nocą

Miejscem, które warto odwiedzić jest Bazylika San Nikola, w której przechowywane są relikwie biskupa Miry, cel pielgrzymek z całego świata. 
Bazylika San Nikola

Dodatkowo trzeba zerknąć do Katedry San Sabino, dobry przykład kształtującego się w tym regionie stylu apulijsko - romańskiego.
Katedra San Sabino


Istotnym punktem zwiedzania jest także spacer murami obronnymi, które rozciągają się w północnej części starego miasta. Idealne miejsce na wieczorny, romantyczny spacer. 
Mury obronne

Przechadzając się uliczkami warto zwrócić uwagę na kapliczki. Na każdym kroku można znaleźć ukryte miejsce, gdzie pielęgnuje się chrześcijańskie tradycje. 


Podsumowując:
Bari to idealne miasto na dzień. Dosłownie. Łatwo się nim nasycić po kilku godzinach. Bez problemu spacerkiem, w kilka godzin, zejdzie się całe stare miasto i zahaczy o nowszą część. W ciągu dnia można spotkać rybaków z piwem w ręku, którzy czekają na klientów w pobliskim porcie. Uliczki są wręcz wymarłe. Życie zaczyna się dopiero wieczorami, gdy temperatura spada i otwierają się restauracje. Ja pokochałam Bari, dopiero po wizycie m.in. w Polignano a Mare ale dlaczego opowiem dopiero w kolejnym poście.

Poniżej wrzucam jeszcze mapkę orientacyjną, która pomoże w szybkim zlokalizowaniu najważniejszych punktów na mapie miasta.
1. Corso Vittorio Emanuele
2. Corso Cavour (Nie wspomniałam o tym wcześniej. Jedna z bardziej reprezentatywnych ulic miasta obok Corso Vittorio Emanuele
3. Targ rybny na Molo San Nicola w Bari
4. Piazza Mercantile
5. Bazylika San Nikola
6. Katedra San Sabino
7. Zamek Normanno Svevo.



Pjetruk









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Początki

Pierwszy post. Ważna sprawa. Zachęcona i zmotywowana, spróbuję podjąć wyzwanie i zacząć swojego życia opisywanie. Rym rymem ale od czego zacząć? W głowie milion pomysłów, a jeszcze więcej wątków pobocznych. Pomysł z blogiem nie narodził się w mojej głowie, lecz przy pomocy wielu osób wokół mnie. Co i rusz słyszę: " Zacznij pisać, bo zapomnisz ", " Weź to utrwal ", " Dziwne, że jeszcze nie masz bloga ", " To się nadaje do świata internetów ". I jak do tego podejść? Może coś w tym jest? <chwila zadumy> Vieste – region Apulia, prowincja Foggia, Włochy Zabawne i niecodzienne przygody spotykają mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Kiedy wszystko idzie powoli, stabilnie i do przodu, nagle trach! buuum! i historia idealna na bloga.  Mój świat i moje wspomnienia utrwalam na zdjęciach. Dzięki nim łącze wątki i przypominam sobie o przeszłości. Dobrym przykładem jest mój ostatni szybki trip do Bari i okolic. 3 dni, ponad 500 zdjęć i w

Czas, czas - gdzie ten czas?

Cześć i czołem! Od ostatniego wpisu już trochę czasu minęło. Święta, sylwester, praca, sesja i co najgorsze... choroba, która totalnie zdezorganizowała moje codzienne życie. Co i rusz słyszę "napisz coś", "może zainteresowałabyś się blogiem?". Dlaczego zawsze łatwiej wymagać od kogoś, niż samemu zrobić coś pożytecznego?  Zawsze lepiej chorować w miłym towarzystwie Nie wiem czy ten problem dotyka tylko mnie, ale największą udręką dla mnie jest " uciekający czas". Skubany tak łatwo zwiewa, prześlizguje się przez palce. Pytanie: czy są sprawdzone sposoby, aby go zaoszczędzić, a noż i zyskać? Może i odzyskać? Ograniczenie snu. Odpada! Nie oddam mojego 8'mio godzinnego odcięcia prądu.  Przesiądź się na środki transportu miejskiego! No way, szybciej mi dojechać Kangoorem do pracy, w godzinach szczytu, niż ZTM'em.  Yes! He's still alive!  Zaoszczędzisz na paliwie! Hello, przyjaciół się nie zostawia. Czerwona strzała sa

Cierpliwość i współpraca zawsze się opłaca

Cześć i czołem,  Znowu przerwa, ale chyba warto czasem być cierpliwym i poczekać? Właśnie. Cierpliwość. Chyba jej coraz bardziej brakuje. Chcemy już, teraz, natychmiast. Nie udaje się, nie ma efektów z dnia na dzień… odpuszczamy.  Nie doceniamy drobnych gestów, patrzymy przez pryzmat swojego ego. Trochę egoistyczne?  Trochę? No chyba tak.  Mając wiele, tylko na wyciągnięcie ręki, nagle potrafimy odpuścić, bo… bo tak. Bo jest za łatwo? Bo jest wszystko na zawołanie? Działamy chyba instynktownie, potrzebujemy wyzwań, nowych bodźców i atrakcji. Zamiast budować - burzymy i chcemy coś nowego. Zmiany, zmiany. Wszystko na już, na teraz, na wczoraj. Z cierpliwością jest jak z bieganiem. Początki, koszmar! Uważamy po pierwszej próbie, że za mało, za krótko, zadyszka, umieranie. Zaczynamy nieumiejętnie i dlatego pewnie często zniechęcamy się. A to nie o to w tym chodzi. https://www.facebook.com/kejraaphotography/ Bieganie jest jak miłość .  B